Kiedy przygotowywałem się do plenerów komunijnych, najważniejsze było dla mnie to, by wyjść poza konwencję studia. Chciałem, by te zdjęcia były radosne, ale przy tym i jak najbardziej naturalne A gdzie najwięcej spontaniczności i naturalności jak nie w relacjach między samymi dziećmi? Tak zrodził się pomysł, by na sesję zabrać kilkoro dzieci komunijnych. Trochę to szalone z mojej strony, bo ogarnąć ich nie było rzeczą łatwą, ale czyż nie o taki rozgardiasz mi chodziło?! Przedstawiam zatem najfajniejszą ferajnę z jaką przyszło mi pracować.